piątek, 13 września 2013

2. Really new beginning.

1 września, 2012 rok. 
Nowy początek.
Dlaczego ludzie tak mówią? Tego nie wiem. Nic nie jest nowe. Gdy mieszkasz w małym miasteczku, takim jak Doncaster, nic cie nie zaskoczy. Spotykasz tych samych ludzi-bardziej i mniej lubianych. Ale ciągle tych samych. Domyślam się, że twój poziom inteligencji też nie uległ zbyt większej zmianie i uczysz się nadal na tym samym poziomie. Szkoła, tak jak stała, tak nadal stoi. W sali gimnastycznej nadal tynk odpada od ściany, a w klasie fizycznej, na przedostatniej ławce od okna, nadal są wyryte inicjały "N + O", otoczone serduszkiem, i nikt, oprócz tej pary, nie wie jak długo tam są, a już szczególnie jak długo będą. Nauczyciele- byli, są, będą. Ci sami. Czasem przyjdzie ktoś na zastępstwo, ale sporadycznie. Nic. Od tysięcy lat. Tak jakby utknąć w labiryncie bez wyjścia. 
Więc czego to ma być początek? I dlaczego akurat nowy?
Pamiętniku, wyjaśnisz mi to?

Siedziałem na ławce pod stacją benzynową. Było to wyznaczone miejsce zbiórki. Domyślam się, że większość ludzi mogła zmylić napisana wyżej data. Uczniowie, w różnym wieku, w najbardziej oddalonych od siebie zakątkach świata, dziś, pierwszego września, wyciągają z szafy białe koszule, nakładane tylko na uroczystości szkolne, ewentualnie święta, oraz czarne spodnie/spódnice i zmierzają do budynku, w którym spędzą najbliższe dziesięć miesięcy. Niektórzy zadowoleni (stanowią oni bardzo mały procent społeczeństwa, aczkolwiek nadal coś stanowią), ci którzy zmierzają niemalże wyrzuceni siłą z domu przez swoich rodziców, oraz ci, którym jest wszystko jedno (ja, oczywiście, kwalifikuję się do tej ostatniej grupy). Jednak w Doncaster jest zupełnie inaczej. Co prawda, w pierwszy dzień września spotykamy się całą klasą, jednak idziemy na wycieczkę. Nasza pani nazywa to "dniem integracyjnym". Oczywiście, wszyscy jesteśmy w tej samej klasie od podstawówki, jednak nie chcemy psuć zabawy naszej wychowawczyni. Dziś mamy iść do kina, na jakiś tam film.
Gdybym powiedział, że się cieszę, albo że przynajmniej "odpowiada mi ta propozycja" to skłamałbym. Jeśli chodzi o filmy, to jestem bardzo wybredny, a jeśli już jakiś oglądam to w samotności, co chwila go zatrzymując, aby przeanalizować wszystko, a znając moich znajomych wybiorą jakąś tandetną komedię.
No ale wracając do tematu. 
Oczywiście, na miejscu zbiórki byłem prawie godzinę wcześniej. Po prostu tak mam, że lubię być wcześnie, aniżeli miałbym przyjść spóźniony. Zaskoczyło mnie jednak to, że to nie ja byłem najwcześniej. Na, prawdopodobnie najbardziej oddalonej, ławce siedział zwrócony plecami do mnie chłopak. Wcześniej nie zwróciłem na niego zbytniej uwagi, bo sądziłem, że może czeka na autobus (obok był przystanek). Będąc w tamtej chwili najbardziej znudzonym człowiekiem na świecie, wyciągnąłem szkicownik i zacząłem rysować. Zawsze miałem go przy sobie, właśnie na takie okazje. Nie namalowałem jednak zbyt wiele, gdyż zaraz zaczęli się schodzić pierwsi uczniowie, więc go schowałem i poszedłem się z nimi przywitać. Nie jestem zbyt towarzyski, ale nakazują tego dobre maniery.
Gdy zebrali się już prawie wszyscy, szukałem w tłumie mojego przyjaciela Liama. Oczywiście, nie udało mi się to, i dopiero wtedy zauważyłem wiadomość od niego: "przepraszam, ale dziś mnie nie będzie. Czuję się potwornie. Wpadnij potem do mnie ;)".
Z rezygnacją rozejrzałem się po uczniach. Jeśli mam być szczery to, niestety lub stety, ale za nikim nie przepadałem. Po prostu wszyscy byli tacy sami. Każdy zapatrzony w siebie, szukający u innych wad i wszelkich potknięć, by móc o tym wspominać przez następną dekadę. Każdy sądzący, że jest najlepszy, najpiękniejszy, najmądrzejszy, i nie wiadomo ile jeszcze tych "naj" trzeba by wymieniać. 
Liam był inny. Znaliśmy się zaledwie 2 lata, gdyż wtedy się tu przeprowadził, ale czułem, jakbym urodził się tuż obok niego. Mieliśmy podobne poglądy na świat, słuchaliśmy podobnej muzyki, czytaliśmy, niemalże, te same książki. Oczywiście, nie byliśmy identyczni. Często mieliśmy różne zdania, co czasami prowadziło do kłótni. No i on był jedną z nielicznych osób, które wiedziały o moim sekrecie.
Gdy wreszcie przyszła nasza wychowawczyni - pani Green, odetchnąłem z ulgą. Nudziło mnie już to, że każdy stał w jakiejś grupce, rozmawiał, śmiał się, a ja sam, jedyny, siedziałem na ławce. Wstając z mojego miejsca, zauważyłem, że ten chłopak nadal siedział tam gdzie siedział, i to w tej samej pozycji. Plecami do nas. Jakby chciał się odgrodzić. I wtedy sobie przypomniałem, że pani Green wspominała coś o nowym uczniu. Siedział w samotności- tak jak ja. Postanowiłem podejść do niego i się przedstawić. Nogi same zaczęły iść w tamtym kierunku. Nawet nie zauważyłem kiedy wstrzymałem oddech. Wtedy gdy zza loków wyłonił się najpierw delikatny zarys twarzy, gdy ujrzałem idealny, jakby wyrzeźbiony, nos, czy wtedy gdy spojrzałem w jego zielone, przesączone smutkiem, oczy? Prawdopodobnie wszystko na raz. Usta same ułożyły mi się w uśmiech i wyszeptały ciche, nieśmiałe "cześć".


Przejdę trochę do przyszłości.
Następne trzy godziny spędziłem na obserwowaniu cudownego chłopaka. Dowiedziałem się jak ma na imię. Harry. Cudownie, prawda? H, jak harmonijny. Wszystko idealnie do siebie pasuje. Drobne, chude ciało, burza loków, głębokie, zielone oczy, oprawione lekko zaokrągloną twarzą. A jak atrakcyjny. Gdybyś go zobaczył, to byś zrozumiał, pamiętniczku. R jak rumiany. Gdybyś mógł ujrzeć ten słodki odcień różu, wkradający się na jego policzek, gdy na niego patrzyłem. Świat zatrzymał się w miejscu.
Całą wycieczkę poświęciłem na bliższe przyjrzenie się mu. Wydał mi się tajemniczy. Trzymał się bardziej na uboczu, a rozmawiał z kimś tylko wtedy, gdy wychowawczyni zapoznawała z klasą. Był cichy. Myślę, że dużo myśli. I wydaje się inteligentny. Urzekł mnie. 


Tak jak podejrzewałem, poszliśmy na komedię. "Beznadziejna" to za mało powiedziane. Nie trudziłem się nawet zapamiętaniem jej tytułu. Jako że kino mieści się w centrum handlowym, potem dostaliśmy wolną godzinę. Chciałem wreszcie zrobić coś innego niż bawienie się w detektywa i śledzenie Harry'ego, więc poszedłem do księgarni. Miałem w planie kupić "Dynasty" - siedemnasty  album N A J L E P S Z E G O zespołu, stąpającego po tej ziemi, czyli Kiss. Będąc w sklepie udałem się do alejki z płytami i, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu i z moim cudownym szczęściem, wpadłem prosto na Loczka. Przeklinam moje życie. A cóż on trzymał w swoich perfekcyjnych, chudych dłoniach? Wspomnianą wyżej płytę. 
- Wow, też lubisz ten zespół? - zapytałem zaskoczony.
- T...tak. - za jąkał się i znów tak słodko zarumienił.
- To chyba zbieg okoliczności, bo właśnie szukałem tej samej płyty. Gdzie one leżą? - zapytałem.
- Wiesz...to była ostatnia. - odparł nieśmiało.
- Oh... - posmutniałem. Mam nadzieję, że tego nie zauważył. - No trudno. Kupię sobie w internecie, albo poczekam aż dowiozą je.
- Nie musisz - powiedział, wyraźnie sam zaskoczony swoimi słowami. - to znaczy...jeżeli chcesz, to oddam ci moją. - znów się zarumienił. Jeżeli jeszcze raz to zrobi, to przytulę go najmocniej jak się da i nigdy nie puszczę.
- Żartujesz sobie? Ty ją znalazłeś pierwszy. Kup ją. Mi się nic nie stanie. Naprawdę. 
- Umm...to ja pójdę zapłacić. - i już go nie było.
Czy to w ogóle możliwe, że znaleźliśmy się w tym samym sklepie, w tym samym czasie, w tej samej alejce, myśląc o tej samej płycie? Nie sądzę.
A dziwniejsze było to, co zdarzyło się niecałe dziesięć minut potem.
Poszedłem do toalety, zostawiając swój plecak na półce obok zlewu. Gdy załatwiłem swoje potrzeby, wyszedłem z kabiny i myłem ręce. Zauważyłem, że nie dopiąłem plecaka, co było na mnie bardzo dziwne. Chwyciłem za zamek, a wtedy z torby, prosto na blat, wypadła płyta. Płyta Kiss. Byłem w szoku. Skąd się ona tu wzięła?
Powoli ją otworzyłem, a w środku oprócz krążka był napisany pochyłym, delikatnym, w niektórych miejscach przerwanym, jakby pisanym na szybko, pismem cytat.
Usiadłem na podłodze, opierając się o ścianę i schowałem twarz w dłoniach. Nie wiem co o tym myśleć.
"I was made for lovin' you baby
You were made for lovin' me"*


Gdy wreszcie nadszedł czas zbiórki, szukałem w tłumie jedynej osoby, która przychodziła mi do głowy. Która jako jedyna mogła mi podarować tę płytę.
Jednak jej nie znalazłem. 
Od wychowawczyni dowiedziałem się, że po Harry'ego przyjechała jego matka i zabrała go do domu.


Co za dzień.
Dziękuję ci Harry.
I co do tego cytatu: jestem tego stuprocentowo pewien. Tak, jak ty.

Ale czy on też jest tego pewny? I czy właśnie tak wygląda nowy początek?

***
*Kiss-I was made for loving you
jest drugi rozdział! nie wiem co o nim myśleć. mi się nawet podoba, chociaż mógłby być lepszy. ehh. dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod jedynką. jesteście cudowni<3
jeśli ktoś chce żebym go informowała o rozdziałach, to zostawcie twittery w komentarzach :)

15 komentarzy:

  1. Świetne, świetne, świetne! Jeszcze nigdy nie czytałam takiego bloga, podoba mi się :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest PER-FECT! Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Weź! Jeszcze nigdy nie czytałam takiego bloga! on jest PER-FECT! :D pisz dalej bo się wciągnęłam i to bardzo. Mam wrażenie, że baardzo często będę go odwiedzać. Już zapisuje go w zakładkach ;3
    Weny
    Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Natalią haha <3
      Oliwia - @SwagOnLarreh ;3

      Usuń
  4. nie wiem czy wiesz, ale twoje opowiadanie, jest czymś niezwykłym, nie mam pojęcia jak wpadłaś na taki pomysł, ale strasznie Ci za to dziękuje! nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. to uzależnia! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  5. jezuuu swietne*___* bede wdzieczna jezeli bedziesz mnie informowac,zakochałam sie juz w prologu <3
    @niallnandos69

    OdpowiedzUsuń
  6. To pierwszy ff tego typu na jaki się natknęłam *_* Jezu już kocham ♥
    @marie484ann

    OdpowiedzUsuń
  7. Boze supcio czekam na next.@sophieanders16

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże, cudowne *u*
    Oryginalna fabuła itd.
    Ciekawa jestem co będzie dalej
    informuj, jeśli to nie problem
    @alohaboobear

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytalam od poczatku i jestem tym po prostu oczarowana. Masz orginalny pomysl. Fabula, wszystko jest na TAK! Kiedy przeczytalam poczatek, ze umarl Lou pomyslalam "nie ma co czytac, umarl Lou to po co?". Ale bardzo sie mylilam. Opowiadanie jest inne, ale w pozytywnym sensie. Nie spotkalam sie jeszcze z takim opowiadaniem. Jestem ciekawa jak wpadlas na ten pomysl :) styl pisania rowniez mi sie podoba. Po prostu wszystko na TAK no co tu wiecej pisac. Zycze Ci duzo weny i.dobrych pomyslow<3 na pewno wiele osob bedzie to czytac :) przepraszam za bledy...pisze z telefonu xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże , to jest genialne :3 ! Nie mogę się doczekać dalszych części :) !!! xx

    OdpowiedzUsuń
  11. szczerze? to jest niesamowite ;) zakochałam się od początku. Wszystko mi się podoba: styl, fabuła, sam pomysł. Na pewno będę czytać dalej :*
    @aawwNialler

    OdpowiedzUsuń
  12. chciałabym być informowana @Mayka_Cat cudo ! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne, nie mogę się doczekać kolejnego :) mogłabym być informowana o nowych rozdziałach? Mój tt: @My_Cute_Bieber

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy nn rozdział? cudownie piszesz ! *o*

    OdpowiedzUsuń