środa, 11 września 2013

Prolog

Beep, beep, beep
Mama znowu ogląda seriale o szpitalach.
Beep, beep, beep
Jeżeli zaraz nie wyłączy tego cholernego telewizora, szlag mnie trafi.
Beep, beep, beep
Dosyć. Jeżeli ja nie wstanę i nie ściszę tego ustrojstwa, to pewnie nikt tego nie zrobi.
Otworzyłem, prawdopodobnie za szybko, oczy. Oślepiło mnie jasne światło wpadające przez okno zajmujące niemalże całą ścianę. Jednak to nie było moje okno. Ściana , zresztą jak całe pomieszczenie, wydała mi się również obca. Kilka minut zajęło mi przyzwyczajenie oczu do światła. Gdy wreszcie to się stało, postanowiłem się rozejrzeć. Już na pierwszy rzut oka było wiadome, że to nie moja mała sypialnia na poddaszu. Ściany były do połowy wyłożone białymi kafelkami, a druga połowa została pomalowana na zieleń. W pokoju znajdował się tylko mały stolik stojący obok mojego łóżka, znajdujący się na ścianie naprzeciwko zlew z małą półką oraz kotara, która znajdowała się kilka metrów ode mnie i zasłaniała drugą część pokoju. Lekko prześwitywała, więc zauważyłem łóżko, stojące po drugiej stronie i, prawdopodobnie, sylwetkę osoby leżącej na nim.
Beep, beep, beep
Ah, no tak. I znalazłem źródło dźwięku, który mnie obudził.
Z trudem uniosłem dłoń na wysokość, która pozwoliłaby mi ją ujrzeć. Była niemalże cała posiniaczona i podrapana. No i byłem przyczepiony do tej piszczącej maszyny. Próbowałem sobie przypomnieć jej nazwę, jednak w mojej głowie panowała kompletna pustka. Przyjrzałem jej się dokładnie. Była srebrnego koloru, wychodziło z niej mnóstwo kabli, a na niewielkim ekranie ciągle płynęła kreska-raz w górę, a raz w dół. “No błagam, przecież pamiętasz. To jest…”. Moje rozmyślania przerwało trzaśnięcie drzwi, których wcześniej nie zauważyłem. Znajdowały się po drugiej stronie kotary, która nagle została zerwana.
- O, obudziłeś się. - kobieta w wieku około trzydziestu lat, ubrana w białą sukienkę do kolan i biały fartuszek uśmiechnęła się do mnie. - zaraz zawołam lekarza i przyjdzie do ciebie.
Nie czekając na żadną odpowiedź, odwróciła się do drugiego łóżka, które mogłem teraz doskonale zobaczyć. Było to normalne, szpitalne łóżko, całe pomalowane na biało. Nie mogłem jednak dostrzec twarzy osoby, która na nim leżała, gdyż była cała przykryta białym prześcieradłem, co mnie zaciekawiło.
Nagle do pokoju wszedł mężczyzna. Ubrany cały na czarno-w spodnie i koszulkę polo. Podszedł do pielęgniarki i szepnął jej coś na ucho, na co ona skinęła i wzięła ze stolika znajdującego się obok drugiego łóżka jakieś papiery. Mężczyzna chwycił ramę tego łoża i zaczął je powoli ciągnąć w stronę drzwi. Pielęgniarka pisała coś na kartce, mówiąc sama do siebie.
Nie zwracałem na nią, ani na to co mówi, zbytniej uwagi. Skupiłem swój wzrok na niewielkiej dziurze w suficie, gdyż wydawała mi się w tamtym momencie najciekawszą rzeczą.
Do pokoju weszła kolejna osoba, jednak niezbyt zainteresowany tym kim ona jest, ciągle wpatrywałem się w górę.
Nagle moje całe ciało przeszedł dreszcz-od kręgosłupa, po stopy. Dostałem gęsiej skórki i cały zesztywniałem.
Nawet nie wiedząc czemu.
Przeszukiwałem mój umysł w celu znalezienia odpowiedzi, jednak trafiłem na mur. Kompletna pustka.
Czy ktoś mi to wyjaśni?
Louis Tomlinson, zmarły dwudziestego kwietnia dwa tysiące trzynastego roku o godzinie jedenastej dwadzieścia pięć.

4 komentarze:

  1. o jejciu, czytam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź <3 To jest takie... nie znam nawet słów aby to określić.
    Niesamowite, wspaniałe, cudowne? Tak na pewno <3
    Na pewno będę czytać ;3
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. bede czytac chociaz zapowiada sie na smutne

    OdpowiedzUsuń